Ks. Zbigniew Paweł Maciejewski
[email protected] Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła Apostoł Paweł to postać niezwykła. Niezwykła przemiana prześladowcy Kościoła w sługę Chrystusa. Niezwykle jasne poznanie Bożych prawd. Niezwykły zapał apostolski. Warto podpatrywać tę niezwykłą postać, by mieć światło i drogowskaz dla swojego życia. Tekst jest roboczym zapisem wygłaszanych (X 2008 – VI 2009) w Katolickim Radiu Płock audycji. Tekst można dowolnie rozpowszechniać, przesyłać, umieszczać na stronach internetowych. Jedynymi warunkami jest nie http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 1 z 44 dokonywanie żadnych zmian w pliku z rozpowszechniania korzyści materialnych. i nie czerpanie Zapraszam na stronę http://zpm.natan.pl http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 2 z 44 Doświadczenie nawrócenia W moim przekonaniu najważniejszą sprawą i największą tajemnicą Pawła – fundamentem Jego życia i sekretem skuteczności jego misyjnej pracy, jest jego doświadczenie pod Damaszkiem. Znamy fakty – młody, gorliwy w prześladowaniu chrześcijan faryzeusz udaje się do Damaszku, by powiększyć skalę prześladowań wyznawców Chrystusa. U bram miasta przeżywa mistyczne spotkanie z Jezusem i nawraca się. Przyjmuje chrzest i staje się gorącym zapałem apostołem. Tak o tym mówią Dzieje Apostolskie. Szaweł ciągle (…) siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł. Gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz? Kto jesteś, Panie? - powiedział. A On: Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić. (…) Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili go więc do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i ani nie jadł, ani nie pił. W Damaszku znajdował się pewien uczeń, imieniem Ananiasz. Ananiaszu! - przemówił do niego Pan w widzeniu. A on odrzekł: Jestem, Panie! A Pan do niego: Idź na ulicę Prostą i zapytaj w domu Judy o Szawła z Tarsu, bo właśnie się modli. (…) Panie - odpowiedział Ananiasz - słyszałem z wielu stron, jak dużo złego wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie. I ma on także władzę od arcykapłanów więzić tutaj wszystkich, którzy wzywają Twego imienia. http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 3 z 44 Idź - odpowiedział mu Pan - bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia. Wtedy Ananiasz poszedł. Wszedł do domu, położył na nim ręce i powiedział: Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym. Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony. A gdy go nakarmiono, odzyskał siły. Jakiś czas spędził z uczniami w Damaszku i zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym. (Dz 9,1-6.8-11.13-20) Znamy te fakty, ale czy wiemy, że Dzieje Apostolskie o tym wydarzeniu, oprócz rozdziału dziewiątego, który przeczytaliśmy teraz, mówią jeszcze dwa razy (rozdziały 22, 26)? Dzieje Apostolskie w kółko powtarzają fakt nawrócenia Pawła. Jakby natchniony autor chciał nam podpowiedzieć – to jest naprawdę ważne. Paweł miał jasny dowód (w sobie samym), że Jezus przemienia człowieka. Bluźnierca, prześladowca i oszczerca może stać się sługą Boga. To jest jedno, ale drugie jest niemniej ważne. Droga do tej przemiany jest jedna – jest nią spotkanie z osobą Zmartwychwstałego Jezusa. Wszystko inne ma służyć temu spotkaniu. Paweł ciągle do tego wracał i uparcie do tego prowadził innych. Spotkanie z osobą (nie ideą) Jezusa i akt zaufania wobec Niego to była i jest istota wiary. Czy Żyd potrzebuje nawrócenia? Wokół świętego Pawła narosło wiele kontrowersji i nieporozumień. Jednym z takich nieporozumień jest pawłowe „spadanie z konia”. Wielu ludzi gotowych jest przysięgać, że u bram Damaszku Paweł spadł z konia. Wierzą, że taki był fizyczny efekt jego mistycznego spotkania z Jezusem. Tymczasem Biblia mówi tylko o upadku. Milczy o koniu. Może to http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 4 z 44 był wóz? Może koń, a może osioł? A może, najprawdopodobniej, przyszły apostoł szedł pieszo? O czym milczy Biblia, o tym nie milczał Caravaggio. W swoim słynnym obrazie tak właśnie przedstawił Pawła pod Damaszkiem – jako dramatycznie spadającego z konia. Mamy tu doskonały przykład jak wyobraźnia artysty wpływa na nasze biblijne wyobrażenia. Zostawmy jednak ten szczegół i zwróćmy uwagę na bardziej zasadniczy problem. Wielu uważa, że wydarzenia pod Damaszkiem nie powinno się nazywać nawróceniem. Paweł, jako głęboko wierzący i gorliwy żyd, nie potrzebował rzekomo nawrócenia. Tego nawrócenia nie potrzebuje też, twierdzą niektórzy, cały naród żydowski, który mając już z Bogiem zawarte przymierze, nie potrzebuje niczego więcej. A co o tym mówi Biblia? Oprócz fragmentów Dziejów Apostolskich opisujących wydarzenie pod Damaszkiem, sam Paweł w swoich listach czyni liczne aluzje. Przytoczmy tylko dwie: „Słyszeliście przecież o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków. […] Jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom.” (Ga 113-16a) Oraz: „Dzięki składam Temu, który mię przyoblekł mocą, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę.” (1Tm 1,1213a) Czy nie jest to nawrócenie? Mając wielki szacunek dla Żydów, dla narodu, który cieszyć się może mianem narodu wybranego, trzeba jasno powiedzieć, że i oni, jak wszyscy ludzie, potrzebują nawrócenia. W przytoczonych wcześniej fragmentach nie pada jednak http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 5 z 44 termin „nawrócenie”. Dla nie przekonanych podam zatem inne jeszcze fragmenty, które pokażą potrzebę nawrócenia dla żydów. Zacznijmy od Jana Chrzciciela: Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając /przy tym/ swe grzechy. (Mk 1,4-5) Co głosił Jan? Nawrócenie! Kogo wzywał do nawrócenia? Żydów. Gdy Jezus rozpoczął swoje nauczanie było podobnie: Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. (Mk 1,14-15) Nie sposób analizować całej ewangelii, zbyt dużo byłoby fragmentów. Przypomnijmy sobie tylko, że Jan Paweł II ustanawiając nowe tajemnice różańcowe niemal całe nauczanie Jezusa określił hasłem: „Głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia”. Przeskoczmy od razu do Dziejów Apostolskich. Po zesłaniu Ducha Świętego, gdy Piotr wygłasza swoje zielonoświątkowe kazanie, to Żydzi (dodajmy: pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem – por. Dz 2,5) pytają się: „co mamy robić?” Piotr im wyjaśnia: Nawróćcie się - powiedział do nich Piotr - i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. (Dz 2,38) Zostawmy jednak naród wybrany. Najgorzej, gdy zaczyna nam się wydawać, że nawrócenia potrzebują żydzi, murzyni, nasi sąsiedzi i teściowe, a zapominamy, że to każdy z nas, osobiście, najbardziej potrzebuje nawrócenia. http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 6 z 44 Odczepić moralność od nawrócenia Chciałbym, byśmy dzisiaj, podpatrując postać św. Pawła, zbadali dokładnie na czym polegać miałoby nawrócenie. Nawrócenie Pawła, nawrócenie Żydów, nawrócenie nasze i wszystkich ludzi. Na początek najważniejsza kwestia. Trzeba nam „odczepić” nawrócenie od kategorii moralnych. W ludzkim myśleniu jest często tak, że nawrócenia potrzebuje ten kto kradnie, upija się i bije żonę. Nawrócenie polegałoby na zaprzestaniu kradzieży, picia i bicia. To jednak błędna droga. Nawrócenie to metanoja (zmiana myślenia), która dotyczy każdego – także tego „porządnego”, który nie kradnie, nie pije i kocha pięknie swoją żonę. Nawrócenie to zmiana swojej relacji do Jezusa. Z kogoś dalekiego, na bliskiego. Z kogoś obcego, na tego, komu można zaufać. Z tego, kogo się znało ze słyszenia, na tego kogo się poznało osobiście. Moralizm (jesteś zły a powinieneś być dobry – poprzestanie na tym) jest największym nieszczęściem wszelkiego apostolstwa. To ślepa uliczka kaznodziejstwa i katechezy, wszelkiego duszpasterstwa. Moralizm to wzywanie ludzi, by zbawili samych siebie. Często motywem tego wezwania jest sam Bóg. Staraj się być dobry, byś spodobał się Bogu. W sposób bardzo widoczny widać to w przygotowaniu dzieci do I Komunii Świętej – „musicie, drogie dzieci, oczyścić - przygotować swoje serduszka, by Jezus tam dobrze się czuł. Pięknie to brzmi, ale niewiele to ma wspólnego z chrześcijaństwem. To nie my robimy porządek w naszym sercu, ale Jezus. Chrześcijaństwo zaczyna się od wejścia Boga w życie grzesznego i bezradnego człowieka. To co mówię nie jest przyzwoleniem na byle jakie życie, przyzwoleniem na grzech. Jest to jedynie określenie procedury i logiki – jak do tej przemiany dochodzić we właściwy sposób. Spróbuję to wyjaśnić na przykładzie Programu 12 Kroków Anonimowych Alkoholików. Gdy ktoś przychodzi do grupy AA to nikt mu nie mówi – weź się w garść i przestań pić. Daje mu się za to Program, w którym pierwszy krok to „Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni…”; drugi: „Uwierzyliśmy, że Siła Większa od http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 7 z 44 nas samych może przywrócić nam zdrowie”; a trzeci: „Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga…” Dopiero potem jest mowa o jakiejkolwiek moralnej przemianie, zawsze w kontakcie z Bogiem i za Jego pomocą. W praktyce Kościoła często te kroki pomija się, albo może raczej zakłada się (błędnie zresztą), że każdy ma je już za sobą. Doświadczenie nawrócenia i zbawienia to fundamentalny moment w życiu Pawła, fundamentalny moment w życiu każdego kaznodziei i katechety, fundamentalny moment w życiu każdego członka Kościoła. Fundamentalny moment, którego często… nie ma. Przygotowanie intelektualne Pawła Paweł to gigant wczesnego Kościoła. Jego dzieło – zakładanie Kościołów, jego spuścizna literacka – napisane listy, do tej pory tworzą fundamenty Kościoła. Gdy badamy przyczyny tego sukcesu, to odkryjemy, że jedną z nich (może nie najważniejszą, ale istotną) jest inteligencja i wykształcenie Pawła. Paweł należał do intelektualnej elity swoich czasów. Do Żydów w Jerozolimie przemawiał tak: „Jestem Żydem […] urodzonym w Tarsie w Cylicji. Wychowałem się jednak w tym mieście, u stóp Gamaliela otrzymałem staranne wykształcenie w Prawie ojczystym. Gorliwie służyłem Bogu, jak wy wszyscy dzisiaj służycie.” (Dz 22,3) Dodajmy, że w tym momencie przemawiał po hebrajsku. W czasie swych podróży korzystał z greki, w grece też pisał swoje listy. Skoro potrafił z pamięci cytować greckich poetów (por. Dz 17,28) to należy przypuszczać, że czytał nie tylko święte księgi narodu wybranego, ale także to, co można nazwać ówczesną literaturą piękną, nawet gdy miała pogańskie korzenie. Przełóżmy to na nasze realia. Mam wrażenie, że wiele osób w kościele, jest wdzięcznych za kanonizację św. Jana Marii Vianney’a, bo mogli dzięki temu uczynić z niego (nieoficjalnie) patrona nieuków. Zapomina się jednak, że święty to chłopski syn, który z tej racji (pochodzenia) i z racji zamieszek rewolucyjno-wojennych, zwyczajnie miał opóźnienia w edukacji. Na egzaminach, mówiąc delikatnie, nie błyszczał, ale nie z tej http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 8 z 44 racji, że nie wiedział co mówić, ale nie wiedział jak to powiedzieć po łacinie. Ze studiów robi się zatem nieprzyjemną konieczność. Jeśli można je ominąć, to omijajmy. Jeśli nie można to… trudno trzeba zaliczyć ileś tam egzaminów, by zostać księdzem czy katechetą. Potem pakuje się często wszystkie książki i zanosi do piwnicy. Studium, poszerzanie swojej wiedzy, jest utopijnym, niestety, postulatem. Bieda także w tym, że często jest to także odcięcie od szeroko rozumianej kultury. Nie dziwmy się nieskuteczności współczesnego apostoła, jeśli ów apostoł przez cały rok nie przeczytał książki, a jego wiedza na temat współczesności wywodzi się tylko z telewizji i Super Expresu. Nie twierdzę, że wykształcenie i wiedza to panaceum, ale na pewno poszerza możliwości. Gdy jej brak, to możliwości w zaskakująco szybki sposób się kurczą. Święty Paweł w swojej pracy powierzał się Bogu i Jego łasce. I tak trzeba. Wiedział jednak, ze można i trzeba wykorzystać swój intelektualny potencjał. To także jest narzędzie, które może służyć Bogu. Nie tylko wykorzystywał wiedzę, którą kiedyś posiadł, ale wciąż ją pomnażał. Warto nam pójść tym szlakiem. Paweł pragnienie jedności Paweł miał silny charakter, poczucie szczególnej misji i poczucie (zaryzykuję to), że Bóg objawił mu więcej niż innym apostołom. Nie doprowadziło go to jednak do pychy, do jakiegoś wywyższania swojej osoby, gardzenia innymi. Przeciwnie – było w nim wielkie umiłowanie jedności. Paweł miał poczucie, że chrześcijaństwo, a w chrześcijaństwie wszelkie apostolstwo, to gra drużynowa. Niezwykle mocno reagował na wszelkie podziały w Kościele. Do Kościoła w Koryncie pisał: „Przeto upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli. Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 9 z 44 co każdy z was mówi: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?” (1Kor 1,10-13) Święty Paweł, gdzie tylko to było możliwe dążył do zgody i kompromisu. Widać to choćby na przykładzie sporu o zachowywanie prawa rozstrzygniętego na tzw. Soborze Jerozolimskim (por. Dz 15). Jak to jest dzisiaj? Pewnie różnie Chcę na ten problem spojrzeć w mikroskali. W skali zwyczajnej pracy parafialnej. Gdy słucham wypowiedzi różnych ludzi kościoła - księży, katechetów, gdy słucham wypowiedzi liderów i ludzi zaangażowanych w Kościół, to trudno mi uwierzyć, że wszyscy są „jednego ducha i jednej myśli”. Jest dużo indywidualizmu (choć pewnie mało indywidualności), który sprawia, że jest mało rzeczywistej współpracy. W każdej parafii jest jakiś zbiór liderów – księża, katecheci, odpowiedzialni za grupy, ale jest to zbiór luźno powiązanych ze sobą elementów. Ci wszyscy ludzie często nie są wspólnym podmiotem apostolstwa, ale nawzajem traktują się bardzo przedmiotowo. Nie chodzi tu tylko o jakiś wyzysk, niesprawiedliwe traktowanie, czy brak szacunku (choć i to się zdarza o wiele za często), ale traktowanie innych jako narzędzia załatwienia jakiś spraw. Proboszcz ma u siebie dwie czy trzy szkoły. Sam nie może objąć ich katechizacją więc trzeba postarać się o katechetów, bo katecheza być musi. Rzadko przychodzi mu jednak do głowy, by uczynić z tych katechetów (z zachowaniem przełożeństwa) swoich partnerów, których się ceni, słucha, traktuje poważnie. Często natomiast są to środki (rzeczy), które przydadzą się do załatwienia wielu spraw – komunie, próby czy dekoracje. To przedmiotowe traktowanie może działać też w drugą stronę. Katecheta czy lider może poczynić starania, by tak urobić proboszcza, by ten stał gwarantem dobrego i wygodnego życia. Jeden plus jeden to więcej niż dwa. Spotkałem się kiedyś z bardzo obrazową i dobrą ilustracją znaczenia jedności. Gdy włożysz w kupę piachu rozczapierzone palce swej dłoni to niewiele tego piachu nabierzesz. Gdy zrobisz to samo, ale wcześniej połączysz palce to doświadczysz jakościowej zmiany. http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 10 z 44 To Paweł ci mówi: W jedności siła. A w rozłamie największe zagrożenie dla pracy ewangelizacyjnej. Umiejętność bycia drugim Gigantyczne rozmiary życia św. Pawła i jego dzieła sprawiają, że dokonuje się pewnych przestawień i korekt, które może są nawet delikatnymi zafałszowaniami. Podam przykład. Mówi się umownie o trzech podróżach misyjnych Pawła i jest to prawda. W każdym z tym podróży widzi się Pawła jako spiritus movens – organizatora szefa i pierwsze skrzypce. Jest to prawda, ale tylko w odniesieniu do drugiej i trzeciej wyprawy. W czasie pierwszej wyprawy – na Cypr, do Pamfilii i dalej – Paweł był pomocnikiem jedynie pomocnikiem Barnaby, był tym drugim. Paweł bez wątpienia był filarem Kościoła, ale ten Kościół nie od razu to rozpoznał, nie od razu Pawłowi zaufał. Kościół miał przecież w pamięci niedawne czasy, gdy Paweł był jego prześladowcą. Trudno było zmienić swoje myślenie. Barnaba był tym, który pierwszy Pawłowi zaufał i wyciągnął do niego swoją rękę. To Barnaba był promotorem Pawła. To dzięki Barnabie nie odrzucił Pawła Kościół w Jerozolimie. To Barnaba odszukał Pawła w Tarsie. Barnaba przygarnął Pawła i ten stał się jego pomocnikiem. I trzeba przyznać, że Apostoł wszedł w tę rolę, choć mógł mieć pokusy, by wydostać się w cienia i chwycić szybciej te pierwsze skrzypce. O tym, że takie pokusy mogły się rodzić świadczy fragment Listu do Galatów. Paweł pisał: „Oświadczam więc wam, bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus.” (Ga 1,11-12) Jak łatwo w tej pozycji byłoby powiedzieć: nie potrzebuję żadnych przewodników, mam osobiste objawienie, spotkałem Jezusa, jestem przez Niego prowadzony. Jak łatwo było pomyśleć – nie potrzebuję autorytetów, sam dla siebie będę autorytetem. Paweł miał swój czas dojrzewania i przygotowania do służby. Paweł umiał być drugim. Dodajmy dla sprawiedliwości, że http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 11 z 44 przyszedł czas, gdy Paweł poróżnił się z Barnabą i rozstał się z nim. Był to jednak jego dalszy etap życia. Obserwując współczesność można stwierdzić, że ludzie niechętnie poddają się autorytetom i władzy. Ceniona jest wolność, samodzielność. Na pewno wolność i samodzielność to rzeczy wartościowe, ale źle się dzieje, gdy przemieniają się w swawolę. Podobne obserwacje można poczynić, gdy spogląda się na współczesne, młode pokolenie apostołów. Mam przekonanie, że pokolenie to bardzo wierzy w swoje siły. Obywa się bez autorytetów, nie potrzebuje przewodników i mentorów. Można powiedzieć, że współcześni apostołowie od razu chcą być pierwsi. Ambicja może być dobrą rzeczą, stawać się źródłem pozytywnej energii, ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy – natury nie da się oszukać. Są w przyrodzie drzewa, które rosną bardzo szybko. Szybko się pną i rozkrzewiają. Jednocześnie te drzewa są najmniej trwałe, najkrócej też żyją. Chciałbym, by współcześni naśladowcy Pawła byli jak dęby. Te jednak potrzebują dziesiątej i setek lat, by wzrosnąć. Warto czasem, będąc drugim, poczekać te kilka lat. Umiejętność przeciwstawiania się autorytetom Paweł to człowiek z charakterem. To mężczyzna, który potrafił był stanowczy i zdecydowany. Wiedział czego chce i umiał walczyć. Był odważny. Brakuje dzisiaj takich ludzi. Jeden z moich ulubionych fragmentów Biblii, który dobrze ilustruje wypowiedziane przed chwilą zdanie, to epizod z życia Pawła w Antiochii. Paweł wspomina w Liście do Galatów. „Gdy […] Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 12 z 44 pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę. Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Kefasowi wobec wszystkich: Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz według obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?” (Ga 2,11-14) Paweł przeciwstawił się nie byle komu, tylko samemu Piotrowi. Wystąpił z upomnieniem wobec tego, który jako pierwszy sprawował urząd papieski. Z jednej strony Paweł widział w Piotrze autorytet. Właśnie dlatego, gdy wybuchły spory w Antiochii o zachowywanie prawa, by je rozstrzygnąć, udał się do Jerozolimy, do Piotra i do apostołów. Gdy jednak później w Antiochii Piotr pobłądził to Paweł zwyczajnie przeciwstawił mu się. I to nie gdzie na stronie, dyskretnie, ale „otwarcie”. Nieszczęściem w Kościele jest jakby zawieszenie osądu swojego rozumu i sumienia wobec autorytetu i przełożeństwa. Zarówno w kościele jak i pracy, czy rodzinie. Zbyt łatwo zgadzamy się na każdą myśl przełożonego czy starszego: Tak dyrektorze, słusznie dyrektorze, jaka ciekawa myśl, dyrektorze, jaki ciekawy pomysł, znakomicie, cudownie, bez zastrzeżeń. Dotyczy to wszystkich relacji przełożeństwa - parafian do proboszcza, księży do swojego biskupa, biskupów do papieża, nauczycieli do dyrekcji, młodszych do starszych. Przydałoby się więcej takich zwrotów: mam wątpliwości, inaczej to widzę, wydaje mi się to błędem, można też inaczej, jest w tym ryzyko. A czasem… sumienie mi nie pozwala. Pamiętajmy: „Gdy […] Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył.” (Ga 2,11) Szacunek dla kobiet Nie można być prawdziwie wielkim, gdy… nie szanuje się kobiety. Prawdziwa wielkość wstaje, gdy wchodzi kobieta, kłania się przed nią, gdy trzeba niesie na rękach. http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 13 z 44 Oczywiście nie chodzi o zewnętrzne zachowania, ale o to, co się czuje w środku, o pewną hierarchię wartości, gdzie kobieta znajduje u szczytu. W czasie naszych audycji staram się przekonać do wielkości św. Pawła. Niech dzisiaj sprawdzianem tej wielkości będzie kobieta. Gdy otwieramy źródło naszego poznania – czyli Dzieje Apostolskie i Listy to szybko możemy zauważyć możemy porażkę apostoła. Wiele feministek wściekle zazgrzyta zębami, gdy przeczyta takie kwiatki z nauczania Pawła: Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości. Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem - Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo. Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci; [będą zbawione wszystkie], jeśli wytrwają w wierze i miłości, i uświęceniu - z umiarem. (1Tm 2,12-15) Albo to: „Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą.” (1Kor 7,1) Jeszcze gorzej, gdy to samo przeczyta w tłumaczeniu księdza Wujka: „Lecz o tem coście mi pisali: Dobrze jest człowiekowi nie tykać się niewiasty.” Czy tykał czy nie tykał – na pewno mógł oberwać po twarzy. Alba swoista hierarchia – Bóg – Jezusa – mężczyzna – kobieta: „Chciałbym, żebyście wiedzieli, że głową każdego mężczyzny jest Chrystus, mężczyzna zaś jest głową kobiety, a głową Chrystusa - Bóg.” (1Kor 11,3) A parę wersetów dalej: „To nie mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny.” (1Kor 11,8-9) Pozostawiam specjalistom debaty nad tym – na ile mamy tu do czynienia z objawieniem Bożych prawd a na ile z pewna tradycją kulturową, w której Paweł się urodził, wychował i miał we krwi. Osobiście zadowalam się fragmentem Listu do Galatów: „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie.” (Ga 3,28) I jeszcze jeden smaczek, który mnie osobiście przekonuje o http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 14 z 44 wielkości Pawła. W zakończeniu Listu do Rzymian Paweł wymienia wiele osób z imienia – wśród nich także kobiety. Czytamy: „Pozdrówcie Andronika i Juniasa, moich rodaków i współtowarzyszy więzienia, którzy się wyróżniają między apostołami, a którzy przede mną przystali do Chrystusa.” (Rz 16,7) Smaczek, o którym mówiłem, polega na tym, że ów Junias z tego wersetu… była kobietą. Tak jest w wielu przekładach (choćby u wspomnianego księdza Wujka) i takie są mocne racje egzegetyczne. Jedynie ideologia sprawiła, że Junii robi się mężczyznę. W wersecie tym osoba ta bowiem nazwana jest apostołem – i to takim, któremu Paweł przyznaje pierwszeństwo. Nie mogło to przejść przez gardło, czy może raczej pióro tłumaczy. Paweł uznaje w kobiecie apostoła – każda (nawet najbardziej zajadła feministka) przyzna Pawłowi punkt. http://tygodnik.onet.pl/0,60,13967,apostolka,artykul.html Kopernik nie był kobietą, ale Junias tak Potrzebny dystans i dojrzewanie Mówiąc bardzo szybko i schematycznie o pracy św. Pawła wymienia się jego działalność jako prześladowcy chrześcijan, nawrócenie, trzy wyprawy misyjne, podróż do Jerozolimy, uwięzienie i odesłanie do Rzymu. Dodaje się czasem, opierając się tylko na pewnych przesłankach, że Paweł mógł odwiedzić dzisiejszą Hiszpanię i kolejny raz dotrzeć do Grecji, tym razem docierając także na Kretę. W tej szybkości schematu zapomina się o tym momentach życia Pawła, w których… nic nie robił. Pewnym usprawiedliwieniem może być fakt, że Biblia o tych momentach mówi bardzo mało. Nie były to jednak epizody, ale całe etapy życia Pawła. Etapy, o którym niewiele wiemy. Co wiemy, bowiem, o tym, co Paweł robił w Arabii, dokąd się http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 15 z 44 udał po swoim nawróceniu? Czy mamy świadomość, że uwięziony przez Feliksa w Jerozolimie spędził w więzieniu dwa lata? Też niewiele powiedzieć możemy o tym czasie. Najciekawszym jednak, i bardzo tajemniczym, etapem jest jego pobyt w rodzinnym Tarsie. Dzieje Apostolskie są bardzo lakoniczne. Najpierw widzimy Pawła – neofitę, jak dyskutuje z żydami w Jerozolimie: „Przemawiał też [Paweł] i rozprawiał z hellenistami, którzy usiłowali go zgładzić. Bracia jednak dowiedzieli się o tym, odprowadzili go do Cezarei i wysłali do Tarsu.” (Dz 9,29-30) Następnie, dwa rozdziały później, Dzieje Apostolskie opisują pomysł Barnaby, jak się okaże – błogosławiony dla rozwoju Kościoła. [Barbaba] był bowiem człowiekiem dobrym i pełnym Ducha Świętego i wiary. (…) Udał się (…) do Tarsu, aby odszukać Szawła.” (Dz 11,24a.25) Słowo „odszukać” zakłada wcześniejsze zgubienie – zerwanie kontaktu. Apostołowie i Barnaba nie wiedzieli, co się dzieje z Pawłem, co robi, gdzie dokładnie jest. Trzeba go było szukać. Dodajmy jeszcze jedno – pobyt Pawła w Tarsie trwał, jak się oblicza, około siedmiu lat. To nie jest drobny epizod. Na tym kończą się udokumentowane fakty a zaczynają spekulacje. Czy te siedem lat to zmarnowane lata? Czy Paweł na siedem lat zakopał swój ewangelizacyjny talent? Czy Kościół popełnił błąd odsyłając Apostoła na bocznicę? Te pytania pozostaną bez odpowiedzi, teorie zostaną tylko przypuszczeniami. Osobiście chciałbym widzieć w tych latach „nic nie robienia” czas dojrzewania. I Pawłowi, i każdemu z nas, potrzeba takiego czasu. Czasu, w którym w pewnym dystansie do rzeczywistości, zaczynamy dojrzewać. Życie wywiera na nas presję aktywności – działać, produkować, tworzyć. Jest to w pewnej mierze wpisane w Boże powołanie dane każdemu z nas. By jednak czynić to mądrze i efektywnie trzeba niekiedy się zatrzymać, nabrać dystansu, pomyśleć. „Nic nie robienie” to będzie tylko zewnętrzny pozór. Ten czas http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 16 z 44 może być czasem gromadzenia dynamitu i podpalania lontu. Paweł przez siedem lat zebrał tyle mocy, że potem wysadził cały ówczesny świat. To nie był zmarnowany czas. Radzenie sobie z porażkami Można podziwiać Pawła za rozmach jego pracy i dokonania. Wiele zrobił, wiele po sobie pozostawił. Można zazdrościć mu tych sukcesów. Osobiście zazdroszczę mu jednak czegoś innego. Podziwiam go w tym jak umiał przeżywać… porażki. Życie Pawła bowiem to nie skakanie od sukcesu do kolejnego sukcesu, ale (jak to w zyciu bywa) wzloty i upadki, sukcesy i porażki. Paweł umiał sobie fascynujący sposób. radzić z porażkami. I to czasem w Jest taki zadziwiający epizod, który miał miejsce w Listrze, gdzie Paweł dotarł w swych misyjnych podróżach. Jego działalność skończyła się rozruchami: „Nadeszli Żydzi z Antiochii i z Ikonium. Podburzyli tłum, ukamienowali Pawła i wywlekli go za miasto, sądząc, że nie żyje. Kiedy go jednak otoczyli uczniowie, podniósł się i wszedł do miasta, a następnego dnia udał się razem z Barnabą do Derbe.” (Dz 14,19-20) Zauważmy dobrze – zamieszki, kamienowanie, wleczenie za miasto. Paweł, który powinien nie żyć wstaje i… wchodzi z powrotem do tego miasta, gdzie to wszystko się stało. Niejeden z nas, na jego miejscu powiedziałby: nawet nie wypowiadajcie słowa „Listra”. Jak najszybciej chcę o tym zapomnieć. Rzadko kiedy Pawła noszono na rękach, częściej wywoływał sprzeciw. Odrzucano gwałtownie jego nauczanie, wielokroć prześladowano. Paweł umiał z tym żyć. Miał rzadką umiejętność radzenia sobie z niepowodzeniami. Wyśmiano go w Atenach: „Gdy usłyszeli [od Pawła] o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: Posłuchamy cię o tym innym razem.” (Dz 17,32) http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 17 z 44 Przeżywał opuszczenie przez najbliższych współpracowników: „W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mię wszyscy opuścili: niech im to nie będzie policzone!” (2Tm 4,16) widział jak ludzka pycha lub głupota niszczy założone przez niego kościoły. I umiał z tym żyć. Były to na pewno trudne doświadczenia, ale nie podcinały mu skrzydeł, nie rodziły zniechęcenia. Gdy nadstawiam ucha na to, co mówią ludzie, co mówią też księża czy katecheci to słyszę dużo zniechęcenia. To zniechęcenie bywa przyczyną wielu rezygnacji, takiego „opuszczenia rąk”, poddania się. Żyje się dalej, ale już inaczej, bo gdzieś w sercu skapitulował, zniechęcił, „odpuścił”. A trzeba, nawet gdy wywloką za miasto i ukamienują – wstać otrzepać się i wrócić do miasta. Dobór metod do adresata Powiedziałem wcześniej, że Paweł miał jasną wizję, że istotą wiary jest doprowadzenie człowieka – zgubionego grzesznika – do zbawczego spotkania z osobą Jezusa. Paweł miał jednak też świadomość, że nie można tak po prostu wziąć kogoś za rękę i zaprowadzić go do Jezusa. Trzeba jeszcze wiedzieć jak to zrobić, na jaką drogę go wprowadzić. Innymi słowy: znać trzeba metodę. A raczej metody, bo każdy człowiek ma swoją drogę dotarcia do Jezusa. Gdy w czasie swojej pierwszej podróży misyjnej dociera do Antiochii Pizydyjskiej zjawia się w synagodze miejscowej diaspory żydowskiej. Gdy przemawia w niej do żydów częstogęsto przytacza cytaty ze Starego Testamentu. W zasadzie całe jego przemówienie, relacjonowane w Dziejach Apostolskich, „utkane” jest z odniesień do historii Izraela. Chyba rozumiemy dlaczego? Paweł przytacza to, co jego słuchacze znali, szanowali i cenili. Cytat z Biblii to był dla nich argument – często ostateczny. W innych sytuacjach – na przykład przemawiając do Greków w Atenach – nie sięga po Biblię. Zna oczywiście jej przesłanie, ale chce je przekazać przywołując inne argumenty. Przytacza więc racje logiczne, filozoficzne czy podpiera się literaturą piękną. http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 18 z 44 Paweł każdemu daje coś innego. Potrafi zawiesić też swoje upodobania. Wie, że to, co jest dobre dla niego osobiście, niekoniecznie musi być dobre dla adresatów jego przemówień. Ktoś to ciekawie - dosadnie a jednocześnie bardzo prawdziwie powiedział, że wędkarz zakłada na haczyk przynętę, która ma rybie smakować a nie jemu samemu. Czy współcześnie potrafimy pójść drogą Pawła? Czy potrafimy dawać światu to – co może go otworzyć na prawdę ewangelii? To może być trudne. Myślę, że ta trudność, może najważniejsza, polega na niewiedzy. Trudno trafić do świata… którego się nie zna. Podam przykład. Czy współczesne pokolenie dorosłych – rodziców, księży, nauczycieli, wychowawców – potrafi zrozumieć młode pokolenie? Łatwo narzekać na ich zachowania, wypowiedzi, sposób bycia, ale trudniej ich zrozumieć i do nich dotrzeć. I jak dotrzeć, gdy się ich nie zna, gdy nie wie się gdzie jest ta furtka, to okienko, ta szczelina, którą można wejść? A może warto zadać pytanie bardziej fundamentalne – czy w ogóle chcemy ich poznać? Czy jesteśmy ciekawi ich świata, w którym żyją? Czy chcemy słyszeć co oni mówią, jak myślą, czują? Czy interesuje nas to, co słuchają, czytają? Jeśli tego nie będziemy wiedzieć trudno nam będzie trafić w ich czułą strunę. Gdy nie poznamy młodych – nie trafimy do nich. Gdy nie poznamy świata – nie trafimy do świata. Paweł umiał mówić do współczesnych sobie ich własnym jezykiem, ich pojęciami, ich kulturą. Warto pójść tym śladem. Warto dobierać metod do mentalności adresata. Pielęgnowanie ziarna Czytając Dzieje Apostolskie można czasem przeoczyć pewne ważne szczegóły. Czasem Łukasz pisze o czymś bardzo szczegółowo a nad innymi sprawami szybko się przemyka. Można wtedy zgubić ciekawe fakty. Jednym z takich faktów jest to, że Paweł lubił… wracać. Wiedział, że raz zasiane Słowo wymaga pielęgnacji, że trzeba się o nie troszczyć. „W tym mieście [Derbe] głosili Ewangelię i pozyskali wielu uczniów, po czym wrócili do Listry, do Ikonium i do Antiochii, Umacniając dusze uczniów, zachęcając do http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 19 z 44 wytrwania w wierze, bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego. Kiedy w każdym Kościele wśród modlitw i postów ustanowili im starszych, polecili ich Panu, w którego uwierzyli.” (Dz 14,21b-23) Nie wiem czy Paweł znał starożytną, łacińską maksymę „repetitio mater studiorum” (powtarzanie matką uczenia się), ale… na pewno nią się kierował. Wiedział, że nie wystarczy powiedzieć, pokazać czegoś tylko raz. Nie wystarczy raz wprowadzić kogoś w jakieś doświadczenie. Wiedział, że trzeba powtarzać, że trzeba wracać. W życiu Pawła miało to bardzo konkretny wymiar - pakował swoje walizki (może z tymi walizkami przesadziłem) i wracał do tych miejsc i miejscowości, gdzie już kiedyś pracował. Doglądał zasiane słowo, pielęgnował, oczyszczał. Wiedział, że bez takich działań pole Bożego Słowa bardzo łatwo może zarosnąć. Jeśli nie mógł przybyć osobiście to pisał listy. Niemal wszystkie jego listy to echa wcześniejszych wizyt czy spotkań z ludźmi. Można powiedzieć, z dzisiejszej perspektywy, że to dobrze dla nas, że nie wszędzie mógł dotrzeć osobiście. Dzięki temu mamy świadectwo jego myśli i jego teologii, fundamentalne dla chrześcijaństwa. Proboszcz mojej Parafii, gdzie się urodziłem i wychowałem, zmarł ostatniej jesieni w wieku 93 lat. Jeden z księży wspominał na pogrzebie o zwyczaju zmarłego jakim była świąteczna korespondencja z jego uczniami i wychowankami. Kilkadziesiąt kartek na każde święta. Nie jakieś zdawkowe: „zdrowia, szczęścia, pomyślności…”, ale pełne powagi i rozwagi słowa troski i pokrzepienia dla najbliższych. To prosty i piękny przykład troski o zasiane ziarno, troski do końca. Umiejmy się tak troszczyć o zasiane słowo. To słowo ma w sobie wszystko, co potrzebne do wzrostu, ale paść musi jeszcze na uprawioną rolę – wolna od kamieni i chwastów. Pielęgnujmy zasiane ziarno. http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 20 z 44 Praca w zespole W ostatnim odcinku mówiłem o konieczności pielęgnacji zasianego ziarna. Oprócz siania trzeba troszczyć się o wzrost. Świadomość tego zupełnie zmienia perspektywę odpowiedzialności. Sianie to chwila (dłuższa czy krótsza), wzrost to lata. Dla siania można pojawiać się i znikać. Być tu, potem tam i tam. Dla pielęgnacji trzeba być… i nie odchodzić. Ta perspektywa przerasta możliwości każdego człowieka, każdego apostoła, nawet tak genialnego jak Paweł. Być może Paweł radził sobie z tym jak być w dwóch miejscach „naraz”, ale w trzech… czterech…? Nie mógł być jednocześnie w Antiochii, Efezie, Tesalonikach, Koryncie, Rzymie. Nie mógł być jednocześnie na Krecie, na Cyprze i w Atenach. To bardzo konkretny i realny problem. Jak Paweł go rozwiązał? Budował zespół. Paweł miał przekonanie, że jego skuteczność nie może polegać tylko na jego osobistej pracy, to musi być praca zespołu, musi być dzielenie się odpowiedzialnością. Paweł ustanawiał więc starszych dla założonych przez siebie wspólnot. Dobierał sobie współpracowników, szkolił ich. Zostawiał swoich ludzi w założonych Kościołach bądź wysyłał z interwencją lub listami. Po prostu wiedział, że nie może sam wszystkiego robić, że przy całej swojej wielkości jest go za mało. Jak to wygląda dzisiaj? Myślę, że za dużo jest postaw typu: „z moim przyjściem zaczyna się nowa era”. Za dużo jest krytyki, osadzania, że coś było źle. Za dużo poczucia, że się jest niezastąpionym. Z tej ostatniej racji współpracowników traktuje się jako zło konieczne, bo „sam bym to zrobił najlepiej”. Podnosi się głos, że mało jest w Kościele odpowiedzialności. Pewnie jest w tym racja. Musimy jednak pamiętać, że odpowiedzialność zaczyna się u kogoś, kto ma możność decydowania a przynajmniej głosu, który ktoś szanuje i z którym się liczy. http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 21 z 44 Nigdy nie będzie odpowiedzialny ktoś, kto traktowany jest tylko jako pewne narzędzie do załatwienia konkretnych celów. Paweł swoich współpracowników traktował bardzo podmiotowo. Uczmy się w ten sposób traktować i naszych współpracowników. Każdy święty ma swoje wykręty Bywa tak, że bracia z Kościołów protestanckich, zgorszeni są kultem świętych. Paweł cieszy się u nich wielkim poważeniem, ale nie przejdzie im przez gardło słowo „święty”. Pamiętajmy jednak, że termin święty jest terminem biblijnym. Nasz Apostoł, na początku swego listu do Efezjan, pisał: „Paweł, z woli Bożej apostoł Chrystusa Jezusa - do świętych, którzy są , i do wiernych w Chrystusie Jezusie.” (Ef 1,1) I nie była to żadna sensacja. Nie było też sensacją to, że święci się za siebie modlą. W Liście do Filipian Paweł daje świadectwo swojej modlitwy: „Modlę się o to, aby miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu.” (Flp 1,9) W Drugim Liście do Tymoteusza zaś sam prosi o modlitwę: „Poza tym, bracia, módlcie się za nas, aby słowo Pańskie rozszerzało się i rozsławiło, podobnie jak jest pośród was.” (2Tes 3,1) Kult świętych to świadomość tego, że możemy sobie pomagać, wstawiać się za sobą. To świadomość tego, że pewne postacie mogą budzić szczególny podziw i szacunek. Nie oznacza to, że katolik w jakimś świętym będzie widział Boga. Jeśli będzie widział to świadczyć będzie o jego grzechu bałwochwalstwa, albo (częściej) po prostu o głupocie i ignorancji. Postać Pawła z pewnością budzi podziw i szacunek. Paweł z pewnością był święty i z pewnością nie był Bogiem. Choć przyznać należy, że przeżył przygodę, gdy świadkowie jego cudu wzięli go za Boga: „Na widok tego, co uczynił Paweł, tłumy zaczęły wołać po likaońsku: Bogowie przybrali postać ludzi i zstąpili do nas! Barnabę nazywali Zeusem, a Pawła Hermesem, gdyż głównie on przemawiał.” (Dz 14,11-12) Paweł wybił ich jednak stanowczo z tego mniemania. http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 22 z 44 Paweł nie był Bogiem. Co więcej – dostrzec możemy w tej postaci jakieś rysy i słabości. Nie wszystko u św. Pawła może być wzorem do naśladowania. Skupimy się tylko na małym przykładzie. W Troadzie nie wyczuł właściwego momentu, gdy należy skończyć kazanie i stał się pośrednim sprawcą śmierci Eutycha. Jak widać jest jakaś racja w przysłowiu: „każdy święty ma swoje wykręty”. „Pewien młodzieniec, imieniem Eutych, siedział na oknie pogrążony w głębokim śnie. Kiedy Paweł przedłużał przemówienie, zmorzony snem spadł z trzeciego piętra na dół. Podniesiono go martwego.” (Dz 20,9) Całe szczęście, że przez ręce Pawła działy się też cuda. „Paweł zeszedł, przypadł do niego i wziął go w ramiona: Nie trwóżcie się - powiedział - bo on żyje. (Dz 20,10) Rysa na Bogu odebrałaby boskość. Rysa na świętym czyni go tylko bardziej ludzkim. Świętość człowieka to nie jego doskonałość, ale zgoda, by Bóg działał w jego małości i słabości. Zmieniać się? Ale jak? Pawłowe listy pełne są zachęt do porzucenia zła i wybierania dobra. I nie jest to zaskoczeniem – dziwne byłoby, gdyby było inaczej. Na przykład w Liście do Galatów mamy zestawione obok siebie uczynki ciała i uczynki ducha. Najpierw katalog uczynków ciała: „Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą.” (Ga 5,19-21) I zaraz potem uczynki ducha: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim /cnotom/ nie ma Prawa.” (Ga 5,22-23) W jaki sposób jednak mamy odchodzić od uczynków ciała, by http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 23 z 44 stawać się ludźmi duchowymi? To ważne pytanie, bo nie wystarczy, że wyznaczymy sobie cel – trzeba jeszcze wiedzieć jaka do tego celu wiedzie droga. Naszym drogowskazem będzie werset z pawłowego Listu do Rzymian. Czytamy tam: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe.” (Rz 12,2) Mamy tam wyrażenie: „przemieniajcie się”. Gdy sięgniemy do tekstu greckiego to odczytane słowo nie okaże się nam obce. Będzie dziwnie znajome. To słowo: „μεταμορφουσθε” (metamorfuste). Metamorfoza to jest właśnie to o co chodzi. To nie jest jakaś drobna zmiana, to nie jest wizyta u kosmetyczki czy fryzjera. Metamorfoza to jakby zamiana jednego w drugie. Gdy patrzymy jak z poczwarki wydostaje się motyl to mówimy: To właśnie jest metamorfoza. Takiej przemiany nam potrzeba. Wracamy jednak do pytania – jaką drogą? Ten sam werset nam to podpowiada. Jest to odnawianie umysłu. Po grecku: ανακαινωσει του νοος (anakainosei tu nus). Nasze działanie zależy od naszego myślenia. Jeśli zmieni się myślenie to zmienić się może działanie. To nasze chore myślenie grzesznika musi być wymienione, odnowione, kompletnie zmienione ku lepszemu. Nie sposób w takim kontekście nie myśleć o innym greckim słowie: „μετανοειτε” (metanoeite). Tłumaczy się je jako nawracajcie się, ale dokładnie oznacza ono „zmianę myślenia” a to brzmi nam już znajomo. Zostawmy to jednak na audycję za tydzień. Dzisiaj niech nam wystarczy to: „…przemieniajcie się przez odnawianie umysłu...” (por. Rz 12,2) Zmieńmy swoje myślenie a zmieni się całe nasze życie. Skończy się poczwarka – wyleci motyl. Zmieńcie myślenie Nie będzie czymś odkrywczym stwierdzenie, że jedną z głównych idei – pojęć Nowego Testamentu jest nawrócenie. Do tego nawrócenia wzywa Jan Chrzciciel. Czytamy w Ewangelii Marka: „Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów.” (Mk 1,4) http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 24 z 44 Gdy wkrótce po nim rozpoczął swoją publiczną działalność Jezus to także zaczął od wezwania do nawrócenia: „Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.” (Mk 1,14-15) Tę spuściznę przejęli, co nie jest zaskoczeniem, apostołowie. W scenie zesłania Ducha Świętego, po kazaniu Piotra czytamy o takiej reakcji Żydów: „Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: Cóż mamy czynić, bracia? - zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. Nawróćcie się - powiedział do nich Piotr - i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego.” (Dz 2,37-38) W tę tradycję wpisuje się także św. Paweł. Choć dosłownie termin nawrócenie występuje w jego listach tylko raz, ale Łukasz wspomina o tym wezwaniu w swoich Dziejach Apostolskich. Zacytujmy tyko mocne wezwanie z ateńskiego areopagu: „Nie zważając na czasy nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia.” (Dz 17,30) Jasne jest więc, co mamy czynić – nawracać się, ale może nie być dość jasne na czym to nawrócenie może polegać. Słysząc bowiem to słowo można widzieć tylko zewnętrzność. Oto ktoś idzie złą drogą i oto nagle zawraca z tej wiodącej do zguby drogi. Gdzie indziej teraz niosą nogi, ale… czy to zawsze będzie nawrócenie? Gdy przechodząc przez jezdnię w niedozwolonym miejscu mamy już jedną nogę nad ulicą i kątem oka dostrzegamy patrol policji to zawracamy z tej naszej drogi, nasze nogi idą gdzieś indziej – do przejścia dla pieszych. Czy to było (choć oczywiście w pewnym obrazie) nawrócenie? Czujemy, że czegoś brakuje. Zewnętrznie widać zmianę kierunku, ale wiemy, że nastąpiła ona nie z serca, nie z postanowień - decyzji, nie wewnętrznej przemiany, ale… z oszczędności – nie chcemy płacić mandatu. Słowo „nawrócenie” nie jest do końca szczęśliwym przełożeniem greckiego terminu „μετανοειτε” (metanoeite). Ów termin oznacza „zmianę myślenia” i chyba lepsza jest tradycja niektórych tłumaczeń Biblii używających w tych miejscach słowa „upamiętać się”. Zakończę innym fragmentem Dziejów Apostolskich, gdzie Paweł mówi o nawróceniu: „Lecz nawoływałem najprzód mieszkanców http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 25 z 44 Damaszku i Jerozolimy, a potem całej ziemi judzkiej, i pogan, aby pokutowali i nawrócili się do Boga, i pełnili uczynki godne pokuty.” (Dz 26,20) Posłuchajmy jak to brzmi w interlinearnym (dosłownym tłumaczeniu) i pojmijmy na czym polega nawrócenie i czego chce od nas Bóg: „w Damaszku najpierw i Jerozolimie, (po) całej krainie Judei i poganom oznajmiałem, (by) zmieniać myślenie i zawracać się do Boga, godne (tej) zmiany myślenia czyny sprawiając.” Najpierw zmieńmy myślenie, za tym pójdzie prawdziwa zmiana życia. Największa jest miłość Bywa, że niekiedy z poczuciem pewnej wyższości patrzymy na „dawne czasy” widząc w nich zacofanie i ciemnotę. Fakt – w czasach starożytnych – także tych, w których przyszło żyć św. Pawłowi – nie było telefonów komórkowych, nie wychodziły codzienne gazety, nie można było, podróżując z miasta do miasta, skorzystać z systemu GPS. Jednak nie przesadzajmy z tą ciemnotą. Człowiek tamtych czasów, wychowany na pismach filozofów, przeszkolony przez szkoły retorów, śmiało mógłby dyskutować na łamach dzisiejszej prasy, czy w telewizyjnym studio. Przypuszczam też, że w wielu przypadkach przybysz z odległej epoki zapędziłby współczesnych mądrych (czy raczej mądrali) swoją logiką myślenia, precyzją wysławiania, subtelnością terminologicznych rozróżnień, w ciemny róg. W wielu przypadkach moglibyśmy poczuć się zawstydzeni. Święty Paweł, choć żyd z urodzenia i kultury znał (jak wielu mu współczesnych) język grecki. Pisał w tym języku i potrafił rozmawiać. Przyjrzyjmy się bogactwu tego języka na przykładzie słowa miłość. Gdybyśmy ze św. Pawłem poszli do kina to moglibyśmy, przy różnych scenach, tak z nim rozmawiać: „Patrz, Pawle, to przykład miłości w tej scenie. Faktycznie – widzę agape.” „Pawle, tu też pokazana jest miłość. Rzeczywiście, reżyser pokazał storge”. „I tu miłość. Ja widzę eros.” „Pawle, zobacz, tu także miłość. A Paweł: Faktycznie piękny przykład na czym http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 26 z 44 polega filia.” Gdzie my widzieć będziemy miłość tam Paweł także ją zobaczy, ale różne jej odmiany nazwie czterema różnymi określeniami. Czym innym będzie dla niego eros – miłość namiętności (często fizycznej), czym innym storge – miłość zrodzona z więzi rodzinnych, czym innym filia – miłość, gdzie panuje dobre uczucie i czułość. Czym innym będzie wreszcie agape – miłość, którą ja osobiście nazywam miłością „mimo wszystko”. Miłość – agape to ulubione słowo św. Pawła. To miłość, która jest z Bożego Ducha. Nie wypływa on z więzi rodzinnych, pokrewieństwa ideowego, z miłych okoliczności. To miłość w sytuacji gdy bardziej naturalna byłaby nienawiść a przynajmniej jakaś niechęć. W znanym pawłowym hymnie o miłości z trzynastego rozdziału Pierwszego Listu do Koryntian użyte jest właśnie to słowo: „Agape cierpliwa jest, agape łaskawa jest. Agape nie zazdrości, agape nie szuka poklasku, agape nie unosi się pychą.” (por 1Kor 13,4) Możemy zrobić pewien eksperyment. Otwórzmy trzynasty rozdział 1Kor i zamiast słowa miłość czytajmy tam własne imię. Zobaczmy jak wiele nam jeszcze brakuje do tego ideału. Pociągnijmy eksperyment jeszcze dalej. Zamiast słowa miłość czytajmy „Bóg”. Tym razem będzie się zgadzać. Co prawda nie św. Paweł a św. Jan napisał, że Bóg jest miłością, ale na pewno zgadza się to z pawłowym nauczaniem. Paweł kończył swój hymn o miłości takim zdaniem: „Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość.” (1Kor 13,13) Pokazuje nam to wyraźnie, co w naszym życiu winno być najważniejsze. Nasza Pascha Święty Paweł wyznawał wiarę w Jezusa Chrystusa, przeżył swoje nawrócenie, ale nigdy nie wyrzekł się swoje żydostwa. Był i pozostał Żydem, zakorzenionym mocno w kulturze i historii swojego narodu. Gdy był małym dzieckiem, wraz ze swoimi najbliższymi zasiadał do paschalnej wieczerzy. Być może w którymś roku, jako najmłodszemu dziecku, przypadła mu rola zapytania: „dlaczego http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 27 z 44 to wszystko robimy, czego jest to pamiątka”. I słuchał wtedy opowieści, może swojego ojca, może dziadka, jak to naród wybrany trafia do niewoli egipskiej. Jak jest ciemiężony, uciskany. Jak woła do Pana i Pan ich wysłuchuje powołując Mojżesza. Słucha opowieści o plagach spadających na zatwardziałego faraona i jego lud. Słucha o ostatniej pladze – śmierci pierworodnych. Słucha jak Bóg poleca izraelitom, by zabijali baranki, których krew ma im posłużyć do oznaczenia odrzwi swoich domów. Słucha o ocaleniu – krew wybawia Izraelitów. Słucha o cudownym wyprowadzeniu z ziemi egipskiej z domu niewoli, przejściu przez Morze Czerwone. Słucha jak jego przodkowie otrzymali nakaz, by każdego roku sprawować pamiątkę tych wydarzeń, sprawować Paschę, gdzie wspominać mają zbawienie przychodzące od Boga. Pascha dla Pawła, jak dla każdego Żyda była centrum każdego roku – najważniejszym świętem, które rozciągało się na wiele dni. Tak było aż do momentu nawrócenia. Jednak wydarzenie pod Damaszkiem nie było przekreśleniem Paschy, ale zrozumieniem, otwarciem oczu na to, czym Pascha tak naprawdę jest, zrozumieniem czym, a w zasadzie KIM jest Baranek Boży. Paweł w swoim Pierwszym Liście do Koryntian pisze: „Wyrzućcie (…) stary kwas, abyście się stali nowym ciastem, jako że przaśni jesteście. Chrystus bowiem został złożony w ofierze jako nasza Pascha.” (1Kor 5,7) Według Pawła Chrystus jest Paschą. Tamte baranki w Egipcie – ich krew - tylko zapowiadały prawdziwego baranka, prawdziwą krew, prawdziwe zbawienie, z prawdziwej niewoli jaką jest nasz grzech. Chrystus jest Paschą to znaczy naszym przejściem ze starego do nowego życia. Przejściem ze śmierci do życia. Wyzwoleniem, ocaleniem, zbawieniem. Razem z Chrystusem Wspominaliśmy, że Paweł w swoim przepowiadaniu i w swoich pismach cytował często Biblię, co było ważkim argumentem dla żydowskich słuchaczy. Potrafił cytować też greckich poetów http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 28 z 44 czym mógł przyciągnąć uwagę helleńskich słuchaczy. Przypuszcza się też, że nawiązywał także do tworzącej się liturgii. Jednym z takich tekstów jest piękny fragment z listu do Filipian: „[Jezus] On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca.” (Flp 2,6-11) Ten włączony w pawłowy list hymn mówi o tzw. kenozie Chrystusa. Kenoza (gr. κένωσις, kénōsis) oznacza wypróżnienie, odarcie, ogołocenie. Jest to termin służący do wyrażenia rzeczywistości, w której odwieczny Syn Boży staje się człowiekiem. Dobrze to wyraża kolęda – „ma granice nieskończony”. Te ograniczoności to ludzka natura, wszystkie przypadłości z nią związane. To głód i pragnienie, to smutek i lęk, to cierpienie i wreszcie śmierć. Krzyżowa śmierć jest szczytowym momentem kenozy, choć właściwszym słowem byłoby tu „dno”. Po kenozie, po osiągnięciu dna, zaczyna się wznoszenie: „Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię”. Czy to wszystko było potrzebne? A jeśli tak, to do czego? Czy Syn Boży musiał stać się człowiekiem? Musiał cierpieć, brać krzyż i umierać? Czy musiał być złożony do grobu? Czy musiał sięgać dna? Nie musiałby, gdyby na tym dnie, w rynsztoku, nie leżał człowiek, którego On ukochał. Bóg zniżył się do człowieka, by go znaleźć. Bóg zniżył się do człowieka, by go następnie podnieść z jego nędzy i grzechu. Sens chrześcijańskiego życia polega na tym, by „chwycić http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 29 z 44 Jezusa” – podzielić jego los. Razem z nim cierpieć i umierać, by razem z Nim być wyniesionym na chwałę niebios. Zawsze razem z Chrystusem. Ojczyzna nasza jest w niebie Jestem Polakiem, cenię patriotyzm, martwię się jego brakiem tu i ówdzie. Nade wszystko jednak jestem chrześcijaninem i mam mocno „wbite” w głowę słowa Biblii: „Nasza (…) ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa.” (Flp 3,20) Tak Pisał św. Paweł w swoim Liście do Filipian. Słownikowe znaczenie greckiego terminu to państwo, ojczyzna, wspólnota, obywatelstwo. Słowo to jednak pięknie i zaskakująco brzmi w tłumaczeniu Biblii Gdańskiej: „Aleć nasza rzeczpospolita jest w niebiesiech.” Jeden z moich kolegów księży (Polak) jest duszpasterzem w Danii i uczy się wietnamskiego, bo najliczniejsza grupa praktykujących katolików w jego parafii mówi tym językiem. Takie są realia ale nie należy nad tym ubolewać, to powrót do korzeni. Kościoły zakładane przez Pawła były mocno pomieszane etnicznie – tak jak pomieszane być mogło Cesarstwo Rzymskie. Trzeba być na to wrażliwym i w Polsce – coraz więcej tego spotykać w Polsce. Już teraz, wśród wiernych w naszych kościołach są obcokrajowcy. Czy wypada akcentować wtedy myśl: „Maryjo, królowo Polski?” Będąc kiedyś na Ukrainie, gdzie problemy narodowościowe są tak nabrzmiałe, słyszałem świetne rozwiązanie w postaci śpiewu apelu w wersji: „Maryjo, królowo NASZA”. Chrześcijanin jeśli nawet mówi innym językiem, ma inny kolor skóry, pochodzi z innej kultury, jest moim bratem – bo mamy jednego ojca. A bratem najbardziej kochanym będzie ten, który najwyraźniej objawiać będzie Chrystusa, czyli ten brat, który jest głodny, spragniony, w więzieniu. Jak łatwo żyjąc we względnym dobrobycie zapomnieć o wierzących w Sudanie, Wietnamie czy Chinach. Jak łatwo martwiąc się własnym „kryzysem” zamknąć swe serce przed http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 30 z 44 bratem biednym i prześladowanym, dla którego dno naszego kryzysu jest szczytem jego marzeń. Wydarzeniem, które wiele mnie nauczyło były lata osiemdziesiąte, kiedy to my byliśmy biedni i prześladowani. Jeździłem wtedy na oazy a karmili mnie moi bracia ze Skandynawii i Europy Zachodniej – często protestanci, którzy nie zamknęli swego serca i portfela dla potrzebujących. To działanie było bardzo zgodne z duchem św. Pawła, który troszczył się o ubogich – zbierał w Achai jałmużnę dla braci w Palestynie dotkniętych klęską głodu. Wiedział co to solidarność. Czy potrafimy żyć tym pawłowym duchem braterstwa? Nie bądź obojętny na los brata w Chinach, nawet jeśli ani słowa nie mówisz po chińsku. Jesteś obywatelem tej samej Rzeczpospolitej. Wiara rodzi się ze słuchania Czy św. Paweł poczułby się jak u siebie, gdyby jakimś cudem trafił do naszych współczesnych Kościołów, współczesnych rodzin – chrześcijańskich oczywiście? Sam pisał w Liście do Rzymian: „Słowo (…) jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim.” (Rz 10,8a) Czy tę bliskość Słowa dostrzegłby w naszych Kościołach, w naszej liturgii, naszej codzienności? Patrząc z jednej strony należy powiedzieć, że „tak” – w Kościele jest czytane Boże Słowo, w domach, chyba w każdej rodzinie, znajdzie egzemplarz Pisma Świętego. Z drugiej jednak strony ta obecność jest często taka zewnętrzna, fizyczna. Trudno powiedzieć o bliskości, o tym, że to Słowo jest na ustach i w sercu. Mamy Słowo w liturgii słowa, ale czy ma ono wystarczające miejsce w kazaniu, które po tej liturgii występuje? Czy jest ono rdzeniem przepowiadania na ambonach? A może tym rdzeniem jest raczej moralizowanie, gdzie Słowo jest tylko ładnym ozdobnikiem czy zgrabnym pretekstem, by głosić swoje słowo? Mamy Biblie w swoich domach, ale czy ta książka jest czytana i kochana? Kiedy ostatni raz, z własnej, nieprzymuszonej woli, przeciętny normalny katolik tę Biblię wziął do ręki i czytał? Czy http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 31 z 44 w ogóle się nią interesuje? Czy traktuje ją jako źródło i fundament swojej wiary? Święty Hieronim mawiał: „Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa”. Miał racje i jakoś to twierdzenie „połykamy”, więcej – nawet je czasem cytujemy. Czy przyjmiemy jednak twierdzenie, że Kościół żyjący w Polsce nie zna Chrystusa? To już trudniej zaakceptować – prawda? A przecież to ludzie stanowią Kościół, gdy są oni głusi na Boże Słowo, gdy tego Słowa nie szanują, nie żyją nim to po prostu Chrystusa nie znają. Takie są konsekwencje uznania prawdziwości hieronimowego powiedzenia. Święty Paweł musiałby się mocno zdziwić, gdyby zobaczył nasze maratony biblijne, niedziele biblijne i inne formy „promocji” Bożego Słowa. By odgadnąć to zdziwienie wyobraźmy sobie jak przychodzimy do Kościoła a ksiądz mówi cały czas o jedzeniu chleba, w bocznych nawach jest wystawa pieczywa a przed kościołem jest maraton jedzenia. Proboszcz zaczyna od kajzerki, potem kolejno wszyscy jedzą, by po kilku dniach proboszcz zakończył bułką pszenną. A wszystko, by zachęcić do jedzenia chleba, pieczywa. Dziwne? A przecież: „Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.” (Mt 4,4) Jasne to i klarowne a jednocześnie bojkotowane przez zastraszająco wielką część wiernych. Właśnie – wiernych? Czy to nie przesada? Święty Paweł pisał: „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa.” (Rz 10,17) Mówienie o wierze i wiernych tam, gdzie Boże Słowo jest nieobecne jest przesadą i grubym nietaktem. Więcej szczęścia jest w dawaniu W czasie podróży św. Pawła do Jerozolimy, kończącej jego trzecią misyjną wyprawę, Apostoł dotarł do Miletu. Stamtąd wezwał do siebie starszych Kościoła w Efezie, gdzie wcześniej pracował trzy lata. Jest to jedna z najbardziej wzruszających scen Dziejów http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 32 z 44 Apostolskich (zajrzyjmy do 20. rozdziału). Jest to też swego rodzaju testament Pawła – z tymi ludźmi, tak bliskimi jego sercu, nigdy się już nie spotka. W czasie tego spotkania Paweł cytuje słowa Jezusa: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20,35b) Nie znajdujemy tej wypowiedzi w Ewangeliach, znamy te słowa tylko z wypowiedzi Pawła. Zastanówmy się nad tym co Paweł dawał Kościołowi w Efezie i wszystkim ludziom, dla których pracował? Najpierw zobaczmy oddaną służbę: „służyłem Panu z całą pokorą wśród łez i doświadczeń” (w. 19) Kolejna sprawa to odwaga i bezkompromisowość w głoszeniu Bożego Słowa: „Nie uchylałem się tchórzliwie od niczego, co pożyteczne, tak że przemawiałem i nauczałem was publicznie i po domach.” (w. 20, 27) Cenne zapewne było to, co dać mogło słuchaczom życie wieczne. Paweł wspomina przed prezbiterami Efezu jak nawoływał wszystkich (Żydów i Greków) do nawrócenia i wiary w Jezusa Chrystusa. (por. w. 21) Robił to z prawdziwym oddaniem i zaangażowaniem: „Lecz ja zgoła nie cenię sobie życia, bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa: /bylebym/ dał świadectwo o Ewangelii łaski Bożej” (w. 24) „Czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was.” (w. 31) Zaświadcza, że nie krzywdził ludzi: „oświadczam wam dzisiaj: nie jestem winien niczyjej krwi.” (w. 26) Choć Paweł jasno przedstawiał prawdę, że służący Kościołowi mają prawo oczekiwać wsparcia materialnego w swej pracy, to jednak sam miał umiejętność poprzestawania na małym, klepania biedy i wiedział co to znaczy własnymi rękami pracować na swoje utrzymanie: ”Nie pożądałem srebra ani złota, ani szaty niczyjej. Sami wiecie, że te ręce zarabiały na potrzeby moje i moich towarzyszy”. (w. 33-34) I na koniec dar może największy – Paweł potrafił dać ludziom swoje serce, siebie samego, najbardziej ludzkie i głębokie uczucia: „Po tych słowach upadł na kolana i modlił się razem ze wszystkimi. Wtedy wszyscy wybuchnęli wielkim płaczem. http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 33 z 44 Rzucali się Pawłowi na szyję i całowali go. (w. 36-37) Paweł to wielka postać, ale nie spiżowy, niedostępny posąg. To wielka postać, o wielkim, wrażliwym sercu. Oddanym Jezusowi i ludziom do których został posłany. Oby miał w tym jak największa liczbę godnych następców. …potężnie działa we mnie Ąpostoł Paweł w swoim liście do Koryntian pisze: „Jego [Jezusa] to głosimy, upominając każdego człowieka i ucząc każdego człowieka z całą mądrością, aby każdego człowieka okazać doskonałym w Chrystusie. Po to właśnie się trudzę walcząc Jego mocą, która potężnie działa we mnie.” (Kol 1,28-29) Zaświadcza w tym miejscu, że źródłem i skuteczności jest Boża łaska, która w nim działa. jego mocy Krytycy mogą jednak powiedzieć, że to taka „gadka pod publikę”, że prawda o Pawle jest inna. Był to człowiek o silnym charakterze, niezłomny, inteligentny, wykształcony, z życiową mądrością. Miał liczne walory, które zdecydowały o sile jego oddziaływania. Trudno zaprzeczyć tym przymiotom, sam o nich mówiłem wcześniej. Jeszcze trudniej jednak posądzić Pawła, że nie do końca wiedział o czym mówi, że była w nim fałszywa pokora, albo dał się uwieść chęci manipulacji innymi. Do Kościoła w Koryncie, z którym był bardzo mocno związany, pisał: „Przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem.” (1Kor 2,1-3) To bardzo osobiste wyznanie. Po ludzku nie jest łatwo przyznać się do swojej słabości. Paweł idzie jednak dalej. Nieco wcześniej daje ocenę całego współczesnego mu Kościoła: „Przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 34 z 44 poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga.” (1Kor 1,26-29) Te twierdzenia potwierdza historia. Pierwotny Kościół nie zdobywał elit filozoficzno-politycznych. Często przez te elity bywał piętnowany i wyśmiewany – tak jak w Atenach, gdzie jego wystąpienie skwitowano „posłuchamy cię innym razem” – dziś by powiedziano „dziękujemy – oddzwonimy” (por. Dz 1732). Rozwijał się natomiast w niższych warstwach społeczeństwa, często wśród niewolników. Słabość i mizeria ludzkiej natury, gdy się na nią odpowiednio spojrzy i użyje, może okazać się wielkim atutem. Człowiek silny, wykształcony, z odpowiednią pozycją może łatwo uwierzyć, że cokolwiek znaczy, że rozwiąże wszelkie bolączki, odpowie na wszystkie pytania i zbawi świat. Człowiek słaby łatwiej pojmie, że JEDYNA jego szansa, to zaprosić kogoś do pomocy. Tym kimś jest Jezus – jego siła, jego mądrość, jego pozycja. Warto przetestować współczesne chrześcijaństwo. Czy przypatrując się sobie łatwo nabieramy dystansu do własnych możliwości i potrafimy powiedzieć wskazując przede wszystkim na siebie - niewielu tu mądrych? Myślę, że możemy mieć z tym trudności, a przecież Bóg wybiera właśnie to, co głupie dla świata, by dać miejsce dla siebie i swego działania. Jedno ciało W Folwarku zwierzęcym Orwella, po rewolucji i przepędzeniu człowieka, zasady współżycia między… zwierzęcego (tak trzeba powiedzieć) regulowane były hasłem: „Wszystkie zwierzęta są równe”. Któż zaprzeczy, że nie jest to piękne hasło? I bardzo piękne i bardzo ewangeliczne. Jezus upominał swoich apostołów: „Wy wszyscy braćmi jesteście”. (Mt 23,8b) Tę myśl rozwijał św. Paweł snując refleksje o Kościele jako mistycznym Ciele Chrystusa, gdzie wszyscy chrześcijanie http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 35 z 44 różniąc się między sobą – jak różne są członki w ciele – są jednakowo ważni dla całości. W dwunastym rozdziale pierwszego swego listu do Kościoła w Koryncie pisał: „Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. (…) Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne [członki]. Jeśliby noga powiedziała: Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała - czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała? Lub jeśliby ucho powiedziało: Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała - czyż nie należałoby do ciała? Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby powonienie? (…) Tymczasem zaś wprawdzie liczne są członki, ale jedno ciało. Nie może więc oko powiedzieć ręce: Nie jesteś mi potrzebna, albo głowa nogom: Nie potrzebuję was. (…) Gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współweselą się wszystkie członki. Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i członkami.” (1Kor 12,12.14-17.20-21.26-27) poszczególnymi To piękna idea mówiąca o godności każdego wierzącego i o tym, że tego wierzącego potrzebują inni w Kościele. Potrzebują zaangażowania, pracy, pieniędzy, modlitwy – kto czym może usłużyć. Nie ma lepszych i gorszych, nie ma równych i równiejszych… Przynajmniej w teorii. Zwierzęta w Folwarku odkryły któregoś ranka, że w ich konstytucji nastąpiła zmiana. Nie! – niczego nie usunięto – dalej „wszystkie zwierzęta były równe”. Pojawiał się tylko „aneks”, że niektóre są równiejsze. Czytając Folwark łatwo (zgodnie zresztą z prawdą) mieć przed oczami różne systemy totalitarne. Wiedzmy jednak, że scenariusz Folwarku realizować się może w każdej społeczności – także w Kościele. Niech nas Bóg broni przed tym, byśmy do Ewangelii dopisywali swoje „aneksy”. http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 36 z 44 Czy mamy się bać Apokalipsy? Najsłynniejsze zdjęcie w albumie Chrisa Niedenthala „13/12 Polska Stanu Wojennego”, przedstawia wóz pancerny i żołnierzy stojących przed kinem, gdzie przed ogłoszeniem stanu wojennego wyświetlany był – jak świadczy o tym potężny afisz „Czas Apokalipsy” Francisa Forda Coppoli. Smaku dodaje, że było to kino Moskwa. Miało to ukazać, bardzo zresztą zręcznie, że kinowa fikcja stała się w stanie wojennym rzeczywistością. Apokalipsa wyszła na polskie ulice. Dlaczego jednak mówimy o Apokalipsie zajmując się św. Pawłem? Wszak to św. Jan jest autorem Apokalipsy – ostatniej księgi w Biblii. W Liście do Efezjan znajdujemy takie słowa Pawła: „[Proszę w swoich modlitwach], aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznaniu Jego samego.” (Ef 1,17) Słowa „objawienie” użyte tutaj to w oryginale właśnie apokalipsis - apokalipsa. To usprawiedliwia zajęcie się tym tematem. Czy mamy bać się Apokalipsy? Słowo to nie oznacza rzezi, potopu, trzęsienia ziemi, katastrofy – jak nam się to często kojarzy. To nie są mordy, gwałty i kataklizmy. Apokalipsa to objawienie. Czy mamy bać się objawienia? Pomyślmy - gdyby wszystko, drogi słuchaczu, co jest w twoim sercu… wyjawiono, objawiono? Gdyby najskrytsze sprawy, myśli, pragnienia… wydobyć na światło? Przybić je do ściany, pokazać światu. Niech wszyscy ludzie – mąż, żona, dzieci, najbliżsi, sąsiedzi, obcy - przechodzą, patrzą, oceniają, sądzą. Czy mamy się bać Apokalipsy? Może tak? Może warto zacząć się bać dla swego opamiętania, nawrócenia? Przecież na Bożym Sądzie wszystko będzie właśnie objawione – to będzie apokalipsa. W Apokalipsie św. Jana są takie słowa: „Znam twoje czyny” (Ap 3,15a). To mówi Jezus do Kościoła, do nas – dla Niego już zasłona została zdarta, on nas widzi. „Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś.” (Ap 3,15ab) http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 37 z 44 Czy mamy się bać Apokalipsy? Może tak, a może nie? A może to wielka łaska, że możemy zobaczyć rzeczywistość taką jaka ona jest, zwłaszcza w stosunku do samego siebie? Gdy zobaczymy prawdę o swojej kondycji, czy raczej jej marności, to może będzie to zaczątek właściwej przemiany? Człowiek, który jest zadowolony z siebie nie ma powodu się zmieniać. Bać się Apokalipsy? Może raczej pragnąć? Pragnąć objawienia prawdy o sobie – nawet tej trudnej, ale też pragnąć objawienia prawdy o Bogu? Paweł w Liście do Filipian pisze: „Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim. (Flp 3,8-9a) Najwyższa wartość poznania Apokalipsy? Chyba jej chcieć! Chrystusa Jezusa. Bać się Jak głębiej poznać Boga? Poprzednie rozważanie, poświecone „pawłowej apokalipsie” zakończone było fragmentem Listu do Filipian: „Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim. (Flp 3,8-9a) Zastanówmy się, skoro poznanie Chrystusa jest największą wartością, jak go głębiej poznać, jak głębiej poznać Boga? Odpowiedź daje nam Paweł w tym fragmencie, który już słyszeliśmy poprzednio: „[Proszę w swoich modlitwach], aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznaniu Jego samego.” (Ef 1,17) Styl św. Pawła jest często mocno zawiły. To co usłyszeliśmy to jedno, rozbudowane zdanie. Spróbujmy je podzielić, spróbujmy je wpisać w schemat katechizmowych pytań i odpowiedzi. Jak głębiej poznać Boga? Trzeba otrzymać ducha mądrości i objawienia. Od kogo je mamy otrzymać? Od samego Boga. Poznanie Boga to dzieło Boga, którego nam udziela. Poznanie Boga to nie jest ludzkie dzieło edukacji. To może być tylko wstęp. Złudne są marzenia tych, którzy sądzą, że Boga http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 38 z 44 poznaje się na Uniwersytetach, albo na lekcji religii. To tylko wprowadzenie. Czy jednak w Ewangelii nie słyszymy słów: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody.” (Mt 28,19a) Czy zatem nie trzeba uczyć? Trzeba i byłbym ostatnim, który walczy z edukacją, ale cały czas powtarzam – to dopiero wstęp. Trzeba czegoś więcej i przytoczony fragment jest tego świadectwem. Dokładne tłumaczenie tego wersetu brzmi nieco inaczej. Nie – „nauczajcie wszystkie narody”, ale – „czyńcie uczniami wszystkie narody” (proszę choćby spojrzeć w przypis w BT). To nie jest bynajmniej formalna zmiana. Jest to dowód, że nie chodzi tu o meblowanie umysłu, czytanie książek, ale o decyzję pójścia za Jezusem – stania się jego uczniem. Uczniem Jezusa stajemy się bowiem nie przez zdanie egzaminu, ale po odpowiedzeniu na Jego wezwanie – „Pójdź za mną” (Mt 9,9) Zdobywanie prawdy o Bogu to bardziej Boże działanie niż nasze, które może być zaledwie wstępem To Bóg daje mądrość i objawienie. Daje tym, którzy idą za nim. Tym którzy zafascynowani niezwykłą postacią Jezusa stają się Jego uczniami. „[Jezus głosił] Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi. I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.” (Mk 1,15-18) Tylko gdy zostawisz sieci zrozumiesz Kim jest Jezus Chrystus. Poznasz go głębiej. Prawdziwe obrzezanie Pewna nauczycielka szkółki niedzielnej zapytała swoich uczniów po czym poznać, że ktoś jest chrześcijaninem? Dzieci jakoś nie kwapiły się do udzielania odpowiedzi, więc kobieta spróbowała ukonkretnić swoje pytanie. Dlaczego ludzie o mnie mówią, że jestem chrześcijanką? Po dłuższej chwili i niepewnie jeden http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 39 z 44 z chłopców odpowiedział – może dlatego, że nie znają pani bliżej? Zastanówmy się - co jest znakiem rozpoznawczym chrześcijaństwa? Po czym poznać, że ktoś jest chrześcijaninem a ktoś nim nie jest? Dla żydów, do których należał św. Paweł, znakiem i pieczęcią wiary w Boga było obrzezanie. Sam Jezus zaświadcza o starożytności tego obrzędu: „Oto Mojżesz dał wam obrzezanie - ale nie pochodzi ono od Mojżesza, lecz od przodków. (J 7,22a) To obrzezanie stało się problemem, gdy chrześcijaństwo, które narodziło się wśród Żydów zaczęło wychodzić poza etniczne granice judaizmu i trafiło do pogan. Obrzezać ich przed udzieleniem chrztu? Dla wielu było oczywiste, że tak: „Niektórzy przybysze z Judei nauczali braci: Jeżeli się nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni.” (Dz 15,1) Paweł jednak, mimo, że sam był obrzezanym żydem twierdził coś innego. Twierdził, że wiara polega na czymś innym, wyraża się w inny sposób. Pokazał, że istotą jest nie to co zewnętrzne, ale to co wewnątrz. Ważne jest ludzkie serce, które powierza się Bogu. Tak pisał w Liście do rzymian: „Bo Żydem nie jest ten, który nim jest na zewnątrz, ani obrzezanie nie jest to, które jest widoczne na ciele, ale prawdziwym Żydem jest ten, kto jest nim wewnątrz, a prawdziwym obrzezaniem jest obrzezanie serca, duchowe, a nie według litery. I taki to otrzymuje pochwałę nie od ludzi, ale od Boga.” (Rz 2,28-29) A pisząc do Koryntian przekonywał: „Jeśli ktoś został powołany jako obrzezany, niech nie pozbywa się znaku obrzezania; jeśli zaś ktoś został powołany jako nieobrzezany, niech się nie poddaje obrzezaniu. Niczym jest zarówno obrzezanie, jak i nieobrzezanie, a ważne jest tylko zachowywanie przykazań Bożych.” (1Kor 7,18-19) Nie pieczęć na ciele, nie etykieta, nie wpisanie na listę, nie metryka z pieczątką kancelarii parafialnej, nie zaświadczenie proboszcza, ale życie inspirowane Ewangelią i napędzane Bożą mocą jest znakiem przynależności do chrześcijaństwa, znakiem przynależności do Chrystusa. Zakończmy cytatem z listu, który Paweł napisał do wierzących w Galacji: „Albowiem w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 40 z 44 jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość.” (Ga 5,6) Bóg jest inny i Jego miłość jest inna. Wszędzie jest miłość. Cała cywilizacja, cała nasza kultura przeniknięta jest miłością. Ludzie szukają miłości, ludzie kochają. Są szczęśliwi, gdy tę miłość znajdują i nieszczęśliwi, gdy im się to nie udaje. Wszystko kręci się wokół miłości. Potrzeba miłości – kochania i bycia kochanym jest bardzo mocno wpisana w ludzką naturę. Dlatego wyraża się to w kulturze – w filmie, książce, gazecie, piosence. Dlaczego jest w nas tak wielkie pragnienie miłości? Dlaczego cały świat goni za miłością. Dlatego, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże. Bóg jest miłością, Bóg także chce kochać i być kochanym. Dlatego stwarzając nas wpisał w naszą naturę potrzebę miłości. Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, ale nie oznacza to, że jesteśmy bogami. Nasza miłość jest obrazem Bożej miłości, ale nie oznacza to, że to TAKA SAMA miłość. Bóg jest święty. W wizji Izajasza (która weszła do każdej mszy świętej) aniołowie widząc Boga ciągle wołają: „Święty, święty, święty…” Święty oznacza w tym przypadku (hebrajskie słowo „qadosz”. ) „oddzielony” od normalnego porządku świata. Bóg jest święty – oddzielony – INNY. Co z tego faktu wynika dla miłości? Skoro Bóg jest INNY to i Jego miłość jest INNA. Ludzka miłość jest miłość warunkową. Ojciec kocha swojego syna, bo rośnie na mężczyznę, bo przynosi piątki i szóstki, nie jest beksą, na podwórku potrafi walnąć z kopa tym, którzy go zaczepiają (czy cokolwiek innego). Matka kocha córkę, bo ta zawsze mówi, gdzie idzie, ma z nią świetny kontakt. Matka wie, Że dziewczyna jest odpowiedzialna i nie narobi głupstw. We wszystkich tych przypadkach mamy do czynienia z miłością pod pewnymi warunkami Kocham cię, bo..., kocham cię, jeśli..., kocham cię, bo spełniasz moje wymagania, bo są jakieś szczególne okoliczności. http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 41 z 44 Nawet kochając synka przebywającego za jakieś zbrodnie w więzieniu i zawożąc mu paczki, kocha się go nie za jakieś cnoty, ale za to, że jednak jest to MOJE dziecko. A miłość bezwarunkowa? Ona jest INNA! Tu tylko jeden przykład, bo jest to miłość, którą w doskonałym stopniu posiada tylko Bóg. Jeśli człowiek tak kocha – to z łaski Bożej. Jesteś dobry – Bóg Cię kocha. Jesteś zły – Bóg Cię kocha. I tak dalej. Jesteś wzorowym chrześcijaninem, grzecznie zachowujesz się na religii, chodzisz do kościoła, modlisz się rano i wieczorem. Bóg cię kocha. Jesteś ostatnią miernotą, życiowym nieudacznikiem, niczego nie potrafisz, nic nie osiągniesz. Bóg cię kocha. Jesteś zbrodniarzem, bandytą bez żadnych uczuć. Bóg cię kocha. Bóg po swoim słowie „kocham” nie stawia przecinka i nie mówi o jakiś okolicznościach, warunkach. Święty Paweł pisał do Rzymian: „Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami.” (Rz 5,6-8) Jesteśmy grzesznikami a Bóg nas kocha. To jest podstawowa prawda chrześcijaństwa - Bóg jest miłością, która jest szczególną formą miłości. Zobacz w tym dobrą nowinę – jest ktoś potężny (Bóg), kto darzy cię życzliwością, kto cię kocha i nigdy tego utracisz. Masz kogoś, kto cię nigdy nie przekreśli, nigdy nie zabierze tego, za czym najbardziej tęsknisz – miłości. Bieg ukończyłem W jednej z piosenek religijnych śpiewamy takie słowa: „Chciałem Ci w chwilach uniesień życie poświęcić bez reszty.” Człowiek wierzący, zwłaszcza po swoim nawróceniu, po świadomej decyzji wyboru Chrystusa, przeżywa momenty http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 42 z 44 uniesień, entuzjazmu, nawet jakiejś egzaltacji. Jest wtedy „na fali”, chwyta wiatr w żagle. Jest zdolny do wielkich czynów, potrafi wiele z siebie dać, wiele zdziałać i ofiarować. Taki był święty Paweł – on także chwycił wiatr w żagle po swoim nawróceniu. Rozpoczął swoją publiczną działalność – ewangelizację i nauczanie. Wielkość Pawła polega jednak na czymś innym. Nie na tym jaki był po nawróceniu, ale jaki był przed śmiercią. Wielkość Pawła polega na tym, że jego entuzjazm i zaangażowanie trwało przez całe je życie. Mógł przed śmiercią powiedzieć: „Albowiem krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkich, którzy umiłowali pojawienie się Jego.” (2Tm 4,6-8) Ilu entuzjastów straciło swój entuzjazm? Ile potężnych lokomotyw zjechało na boczny tor? Ile płonących pochodni zgasło? Wiara to nie jest jednorazowe szarpniecie, wiara nie jest na chwilę, na krótki dystans. Wiara nie jest sprintem, to bieg na długim dystansie – przez całe życie. Przypomnę słowa Pawła: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem.” I przytoczę inne, z tego samego listu. Słowa, które stają się duchowym testamentem wielkiego Apostoła. Testamentem i radą dla nas, chcących naśladować tę wielką postać: „Ty natomiast, o człowiecze Boży, uciekaj od tego rodzaju rzeczy, a podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością! Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i [o nim] złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków.” (1Tm 6,11-12) Pójdźmy tym tropem. Znajdźmy w Pawle swego duchowego http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 43 z 44 mistrza. Z wytrwałością walczmy o wiarę, zdobywajmy życie wieczne. Spis Treści Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła................................ Doświadczenie nawrócenia.......................................................... Czy Żyd potrzebuje nawrócenia?................................................. Odczepić moralność od nawrócenia............................................. Przygotowanie intelektualne Pawła.............................................. Paweł pragnienie jedności............................................................ Umiejętność bycia drugim............................................................ Umiejętność przeciwstawiania się autorytetom........................... Szacunek dla kobiet..................................................................... Potrzebny dystans i dojrzewanie.................................................. Radzenie sobie z porażkami......................................................... Dobór metod do adresata............................................................ Pielęgnowanie ziarna................................................................... Praca w zespole........................................................................... Każdy święty ma swoje wykręty................................................... Zmieniać się? Ale jak?.................................................................. Zmieńcie myślenie....................................................................... Największa jest miłość................................................................. Nasza Pascha............................................................................... Razem z Chrystusem................................................................... Wiara rodzi się ze słuchania......................................................... Więcej szczęścia jest w dawaniu.................................................. …potężnie działa we mnie........................................................... Jedno ciało................................................................................... Czy mamy się bać Apokalipsy?.................................................... Jak głębiej poznać Boga?.............................................................. Prawdziwe obrzezanie.................................................................. Bóg jest inny i Jego miłość jest inna............................................. Bieg ukończyłem.......................................................................... http://zpm.natan.pl Szukam mistrza – podpatrywanie św. Pawła / Strona 44 z 44